Niestety męska dominacja często wiąże szerokie spektrum zachowań dyskryminacyjnych, realizowanych na poziomie indywidualnym, ale kształtujących się częstokroć, ustalanych i konserwowanych na poziomie grupowym. Odpowiedź kobiet na dyskryminację bywa rozmaita.
Poza narastającą siłą odpowiedzi gniewnych (vide: Strajk Kobiet), wywodzących się w prostej linii z tradycyjnych ruchów emancypacyjnych kobiet i na przestrzeni ostatnich 20 lat zyskujących sobie coraz większą popularność istnieje też inna odpowiedź, realizowana na poziomie, który może zostać odkryty wyłącznie na drodze psychologicznych procedur.
Schmidt, Branscombe i Postmes (2003) w dwóch eksperymentach potwierdzili hipotezę, że kobiety ujawniają dyskomfort psychiczny wobec kontekstu nasilającej się dyskryminacji płci w porównaniu z kontekstem, w którym owa dyskryminacja nie występuje.
W eksperymencie 1 kobiety czytały esej, w którym stwierdzano, że seksizm jest związany z obniżaniem się samooceny, następnie w wyniku pomiaru zmiennej zależnej stwierdzano, iż kobiety te deklarują, że seksizm nie występuje, bądź jest rzadko spotykany. W eksperymencie drugim sprawdzano, w jaki sposób szerzy się seksizm i jak jego spostrzeganie wpływa na samoocenę kobiet.
Kobiety, które formułowały negatywną ocenę wobec szerzenia się seksizmu miały niższą samoocenę i ogólne wskaźniki emocjonalne, od kobiet atrybuujących przyczyny zdarzenia do czynników nie seksistowskich bądź ogólnie innych czynników zewnętrznych.
Udowodniono zatem, że szerzenie się dyskryminacyjnych moderatorów wywołuje koszty psychiczne. Jak pokazują autorzy artykułu w dyskusji wiele badań wskazuje, że odkrywanie rozmaitych przejawów dyskryminacji jest bardziej szkodliwe (w sensie poniesionych kosztów psychologicznych) dla kobiet niż dla mężczyzn.