Czy szczęście możemy osiągnąć tylko żyjąc z partnerem lub małżonkiem? Czy samotność będzie nas toczyć jak choroba i w końcu wpędzi w otchłań? Okazuje się, że niekoniecznie i nie zawsze. Dużo jednak zależy od kultury, w której się wychowaliśmy i żyjemy, a także od innych uwarunkowań. Oto najnowsze ustalenia psychologów.
W ostatnich czasach na łamach polskiej prasy pojawiło się kilka publikacji na temat postawy życiowej Szwedów wobec samotności. Jest to tam równouprawniony styl życia, obok życia w związku, z resztą w różnych jego formach. 52 proc. gospodarstw domowych w Szwecji jest prowadzonych przez osoby żyjące samotnie. Ta wartość daleko przekracza średnią UE. W ubiegłym roku średnio co trzecie spośród 220 milionów gospodarstw domowych w krajach Unii Europejskiej było prowadzone w pojedynkę. Jak wyjaśniają badacze, Szwedzi nie skarżą się na swój status osób samotnych. Akceptyją ten stan. Może dlatego, że samotność ma swoje zalety? Taka myśl w naszym kraju/ kulturze wydaje się być jakąś aberracją, niedorzecznością.
W Polsce dość powszechne jest przekonanie, że źródłem szczęścia może być tylko życie rodzinne. Jednak nowe badanie przeprowadzone na Uniwersytecie Kalifornijskim w Santa Barbara dostarczają zupełnie innego spojrzenia na stan samotności. I uświadamiają, że w samotności można dostrzec wiele zalet.
Psychologowie sugerują, że osoby samotne mogą mieć bardziej satysfakcjonujące życie towarzyskie i mogą skuteczniej ukierunkować się na rozwój psychologiczny. Badanie przeprowadzone na Uniwersytecie Kalifornijskim miało charakter metaanalizy, to znaczy, mówiąc obrazowo, było podsumowanie dużej liczny wcześniejszych badań (dokładnie 814). Okazało się, że osoby samotne są bardziej związane z dalszą rodziną i z przyjaciółmi. Z kolei małżeństwo sprawia, że dwoje silniej się izoluje. Odkryto również, że im bardziej samowystarczalne są osoby samotne, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że doświadczą negatywnych emocji. Co ciekawe, w przypadku osób zamężnych większa samowystarczalność wydawała się w rzeczywistości związana ze stresem i trudnościami.
Tymczasem samotność w Polsce
Mimo tego, że coraz więcej ludzi w Polsce (szczególnie młodych) angażuje się w nieformalne związki, mimo tego, że coraz silniej obecne są (zwłaszcza w środowisku miejskim) poglądy postępowe, nowe wzorce zachowań, dążenie zamiast do założenia rodziny – do własnej samorealizacji i samodzielnego poszukiwania szczęścia, to jednak co do zasady wydaje się (nie jest to teza oparta na badaniach, tylko na obserwacji własnej), że u nas w ludziach polutuje przekonanie, iż aby być kompletną, godną, samorealizującą się istotą – trzeba mieć męża lub żonę. Większość ludzie nie czuje się wystarczająca pod różnymi względami, aby żyć samotnie.
Jesteśmy uwarunkowani archetypem zdjęcia ślubnego, wiszącego nad łożem małżeńskim w wiejskiej chałupie. Ma na to wpływ oczywiście sytuacja społeczna, większość ludzi żyjących w kraju ma genezę chłopską, stąd czasami na medialnym znaczeniu zyskują wszelkie dyskusje o szlacheckości czy arystokratycznym pochodzeniu. Każdy musi kogoś mieś, a samotność jest zestawiana nieraz w dyskursie, a nawet w publicystyce z pojęciem choroby. Tymczasem, obserwując styl życia dzisiejszych ludzi w miastach, wcale nie byłbym skłonny twierdzić, że przytoczone na początku artykułu amerykańskie badania dotyczą rzeczywistości tak bardzo odległej kulturowo i mentalnie (Kalifornia, morze, ciepło, USA i tamtejsze społeczeństwo) od naszego dzisiejszego świata. Znam wiele samotnych osób w różnym wieku, które mają świetne życie społeczne, znakomitych przyjaciół, dobre relacje z dalszą rodziną, pracę dającą wiele satysfakcji. Trudno mi sobie wyobrazić, że po intensywnym i dobrym dniu wracają do domu, by wypłakiwać wieczorne łzy do poduszki, albo opowiadać o minionym dniu swojemu kotu.
Pandemia i (chwilowe/ długotrwałe) ograniczenie wielości życiowych opcji
Oczywiście pandemia też zmienia perspektywę. Lockdown – a wiadomo, że w tej sprawie nie zostało jeszcze powiedziane prawdopodobnie ostatnie słowo – bywa ciężkim doświadczeniem, zarówno dla osób samotnych, ale też dla rodzin, szczególnie tych, które tłoczą się na niewielkiej powierzchni i są zmuszone do pracy i nauki zdalnej. Na pytanie, czy samotność jest tym sposobem i stylem życia dopuszczalnym, akceptowalnym, a może i nawet pożądanym – każdy musi sobie odpowiedzieć sam. Lecz wydaje się, że obecna rzeczywistość dostarcza argumentów, czyniących taką życiową opcję akceptowalną (może również z powodu swej nieuniknioności) dla coraz większej liczny ludzi. Co o tym sądzicie? Zapraszam do dyskusji!
Jeden komentarz do “Czy samotne życie może być szczęśliwe? Psychologia rewiduje popularne stereotypy”